Dąbrowa 2004r.
Droga
Stworzyłeś mnie Boże, bo
chciałeś,
Dałeś mi życie, wolę i duszę.
Pod mikroskopem trudno by
mnie znaleźć,
A teraz do Ciebie wrócić
muszę.
Zakodowałeś we mnie co
chciałeś,
Kazałeś mi wzrastać na
świecie.
Mnożyć zalety, które mi
dałeś,
Wiedziałeś, że trudno to
zrobić przecież.
Nie mogę służyć Bogu i
mamonie,
Muszę postawić sprawę na
ostrzu noża.
Ustalić, kto jest moim Bogiem
na tronie,
Mamona, czy Trzykrotna
Świętość Boża.
Mam własne serce, którym się
kieruję
Choć staram się, to i tak
grzeszę.
Oczami bliźnich się
obserwuję,
Tak dzień po dniu do Ciebie
śpieszę.
Dzień po dniu wciąż walczę z
brudem,
Który otacza mnie z zewnątrz.
Jednak przychodzi mi z
większym trudem
Utrzymać czystość serca,
która pochodzi z wewnątrz.
Nie po to jestem by mi
służono,
Lecz aby innym służyć.
Nie mogę czekać by mnie
wywyższano.
Wcześniej się musze sama
uniżyć.
Nie po to żyję aby jeść,
Lecz po to jem aby móc żyć.
Nie po to mam aby mieć,
Lecz po to ażeby być.
Idę do Ciebie Ojcze pod
wiatr,
A piasek często gryzie mnie w
oczy.
Zaświeć mi Panie łaską swą,
Bym nie zbłądziła wśród życia
nocy.
Idę do Ciebie, miota mną
wiatr,
Wlokę ze sobą różne bagaże.
Prawda, że „Jesteś Znakiem
Sprzeciwu” – tak!
Wyrzucę te, które odrzucić
karzesz.
Pragnę trafić do Twego
mieszkania,
Które dla mnie już
przygotowałeś.
Ufam, że kochasz, zaniechasz
karania,
- Przecież do końca nas
umiłowałeś.
Wciąż idę i walczę, by
podobać się Bogu,
Mam odczucie, że droga się
wnet skończy,
Że Matka Najświętsza czeka
mnie w progu,
I życie pełne wyrzeczeń uwieńczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz