Starość dziadka
Dziadek siedział w
ogrodzie pod jabłonią
A w domu goście raczyli
się przy stole.
Rozmyślał o
dzieciach, jak żyło się z żoną,
Kogo wykształcił, a
komu zapisał pole.
Sąsiad podszedł do
niego ze zrozumieniem.
Zagadnął, czemu sam
tu wegetuje
Dziadkowi łza spadła,
gdy ruszył sumieniem
Więc go sąsiad z
opresji wnet wyratuje.
Ja wam pożyczę
pieniędzy , później mi oddacie,
A teraz niech wnuki
zobaczą z nienacka
Kupę pieniędzy!!-
lecz zaraz schowajcie,
Zobaczycie jaka tu
będzie schadzka!
Zaraz podeszła
rodzina w komplecie.
Chodźcie tato do
stołu, tam porozmawiajmy.
-A co wy teraz
jeszcze ode mnie chcecie?
Przecież dotąd byłem
pomijany!
Wszyscy chórem
zaczęli zaprzeczać
Skądże znowu ? – ja
Was dziś do siebie zabiorę!
Tomek, Zosia i
Wiesiek, zaczęli się sprzeczać
A domownik Janek,
krzyknął – nie pozwolę!
Odtąd dziadkowi żyło
się spokojnie.
Dzieci go częściej w
domu odwiedzały.
Przynosiły łakocie,
rozmawiały uprzejmie,
Często na przemian o
zdrowie pytały.
Dziadek zasłabnął
miał już swoje lata.
Pomyślał, co będzie
gdy on już zamknie oczy.
Nie chciał by brat
gniewał się na brata.
O to kto wziął
pieniądze?- snuł myśli po nocy.
Rano przyjechał ksiądz
do chorego.
Ten wyznał co tu jest
na rzeczy.
-Ojciec!- nie
zrobiłeś w tym nic złego.
Kto powie inaczej,
temu się zaprzeczy.
Po pogrzebie ksiądz
oznajmił rodzinie
Jak to było z tymi
pieniędzmi w ogrodzie.
Niechciał by ojca
posądzano o winie
Ale aby rodzina żyła dalej
w zgodzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz