To ja, Kuba
Pracownik kamieniołomu mieszkał za górą za lasem,
Codziennie po drodze wstępował do Kościoła,
Siostra zakonna sprzątała tam tym czasem,
Zaciekawiła ją jego obecność i jego słowa.
„To ja Kuba”, przedstawiał się jak co dzień bywało,
Uklęknął, przeżegnał się, ręce zaplótł i złożył,
Po chwili usiadł w kąciku – kolano go bolało,
Czapką otarł pot z czoła i pod pachę włożył.
Posiedział, zdrzemnął się, ziewnął ze dwa razy,
„Tak mi tu dobrze – jutro znowu przyjdę”,
Popatrzył na krzyż i święte obrazy,
No, to do jutra, a teraz do domu pójdę.
I poszedł Kuba miło wypoczęty,
Wcale się nie modlił i o nic nie prosił,
Portki otrzepał, był zadowolony i uśmiechnięty,
Że znów Panu Bogu obecność swą zgłosił.
„To ja Kuba”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz